Maderscy Portugalczycy nie różnią się w ogóle niczym prawie od swych europejskich ziomków. Są to zwykle typy dość chude, o ostrych rysach, śniadej twarzy i czarnych włosach i oczach. Czas był prześliczny, lekki wietrzyk zapowiadał dzień łagodny, niezbyt gorący. Pożegnawszy się więc z szanownym doktorem, skoczyliśmy na konie i wyruszyli naprzód. Wkrótce pozostałym w willi znikły z oka kaski i białe ubiory dziewięciu jeźdźców, z których składała się kawalkada.
[194] Musi je posiadać, inaczej nie byłbyś pan dzisiaj na Teneryfie; ale małe rozmiary jej — sacristi! Korweta „Cher”, która stoi ze mną na rejdzie, jest parową korwetą wojenną, przy tym nie najmniejszą, a krzyżując po oceanie w tym samym czasie, nielekkie miała przejścia; była siedemnaście dni w drodze. Mr. Boutes mógł zaledwie powstrzymać swe gromy na ciszę morską, która była zaskoczyła okręt wobec skał Orotawy i Anagi. Uspokoił się jednakże na widok bezpiecznego portu Santa Cruz, tym bardziej że dla dalszej żeglugi mieliśmy w perspektywie stałe świeże pasaty, które za dni kilka miały nas przenieść dalej na południe, do Liberii. Kiedy powóz nasz stanął na placu, było już późno i ciemno; odesłałem więc konie i poszliśmy do portu, by się przekonać, czy „Łucja-Małgorzata” przybyła do Orotawy.twitter.com/verdekasyno
Znajomość była wkrótce zawarta i prowadzeni przez niego zeszliśmy do głębokiego wąwozu, a podniósłszy się znów z drugiej jego strony do pewnej wysokości, stanęliśmy przed białym domkiem, który przy dobrej i jasnej pogodzie zauważa się z morza. Było to sanitarium wyspy, a obecnie mieszkanie gospodarza. Zadumany powróciłem na dół do towarzyszów, którzy już na mnie czekali, i dalej ruszyliśmy pod górę, na której skłonach wkrótce rozległy się nasze pieśni. Po raz pierwszy może słyszało Fernando Poo dźwięki mistrzów i ludu znad Wisły, z dalekiej sarmackiej ziemi, i dumki[373] ukraińskie, a może po raz pierwszy też polska stopa stąpała po tym kraju. Z nieszczęśliwej naszej ojczyzny tylu wyszło pielgrzymów w tym wieku, że wszędzie napotkać ich można, na lądzie i morzu.
Po owadach największą rozmaitość przedstawia fauna Madery co do ryb, konch[101] morskich i lądowych; tych ostatnich posiada 155, morskich 156, ryb zaś około 186 gatunków. Rano zaraz spostrzegli nasz okręt, a widząc na głównym maszcie flagę Warszawy, wiedziano, że to „Łucja-Małgorzata”, od dawna zresztą oczekiwana. Przedstawienie się hrabinie było więc nietrudne i wyszliśmy razem na taras, z którego był już zauważył nas gospodarz, siedzący przy kawie ze starym swym przyjacielem Polakiem. Szlachetny przyjaciel ekspedycji przywitał mnie serdecznie na Maderze. Po długiej a ciężkiej żegludze byłem jednakże kontent[79], że w ogóle znajdowaliśmy się w porcie. Ze smutkiem tylko spoglądałem na pogruchotane przez burze przednie części masztu, potrzebujące większych reperacji, zanim się było można puścić dalej.
Liczne ananasy czepiały się liśćmi swymi przechodnia, dzicy jednakże byli powydrążali słodkie wnętrza owoców, których skórki tylko leżały dokoła. Krajowcy albowiem mają inny sposób jedzenia ananasa niż my w Europie i — muszę im to przyznać — może racjonalniejszy. Zamiast obierania ananasa i krajania go na kawałki, przy czym zwykle traci się cały sok, wypijają oni takowy, wydrążając mięso we wnętrzu owocu.
Żony Amatifu widząc to, obiegły raz jeszcze plac, pokazując wszystkie swe wdzięki, po czym podeszły znów kolejno do podziękowania — i opuściliśmy miejsca nasze, pożegnawszy się z królem, by odetchnąć po tym zgiełku i tej wrzawie. Ile razy jednak grupa fetyszerów miała minąć nasze miejsca, wyprawiała ona najdziksze skoki, zbaczała z drogi, wracała o kilka kroków, znów podskakiwała naprzód, podczas gdy Murzyn z toporem coraz silniej wywijał w powietrzu. Niby przy obcych fetyszowi trudno było przejść i dopiero po dźwięku młoteczka starego króla grupa mijała, jak stado brykających żubrów, których coś straszy na drodze. Pod głównym frontonem w cieniu siedział na europejskim fotelu, wysłanym podarowanym wczoraj przez nas dywanem, i otoczony swą świtą — sędziwy Amatifu w białej jedwabnej todze przeszywanej złotem. Lecz wróćmy do melancholicznego Akasamadu, choć tylko na chwilę, by się z nim pożegnać i korzystając z wieczoru niezajętego żadnym programem, zwiedzić kilka ulic miasta.
Wziąłem więc papiery okrętowe i wyszedłem na pokład, przygotowany na długie ceremonie, jakie się zwykle napotyka w portach portugalskich. Kwaterunkiem tym jest żołnierz komory celnej, którego utrzymanie rząd ułatwia sobie w taki sposób. Następnego dnia rano poznałem dopiero, jak dobrześmy uczynili, zawijając do Falmouthu. W Kanale szalała burza i kilkanaście okrętów naśladujących nasz przykład stanęło przez noc także na kotwicy. Przedsięwzięliśmy z kapitanem Boutes dwie obserwacje, jedną na okręcie, drugą na brzegu, by mieć jak najściślejszą ich korekcję. Instrumenty te, naumyślnie obstalowane[47] dla ekspedycji, dały w rzeczy samej wyśmienite rezultaty.
Żądanie to często zdarza się w podróżach; niejednokrotnie czuje wędrowiec żal do siebie samego, że nie może zabrać z sobą szkicu napotkanego przypadkiem pięknego widoku dla późniejszych wspomnień i podzielenia się nimi z ziomkami. Podróżny aparat, szczególniej udoskonalony, jaki jest teraz, daje w takim razie ową możliwość każdemu, nawet nierysującemu i powinien być niezbędnym towarzyszem podróżnika w dalekich wycieczkach. GóryPrzed nami roztwierała się olbrzymia, tysiące stóp głęboka kotlina. Pod krawędzią, na której staliśmy, zionęła bezdenna przepaść, a z prawej i lewej strony ostrokanciaste skały tworzyły jakby olbrzymie kulisy dzikiej scenerii, która sterczała przed nami. Oto stary krater sławnego Grand Curralu na Maderze. Tworząc ten obraz, przyroda chciała chyba przedstawić światy Plutona[99], kryjówki Hadesu[100], jak je tylko zarysować zdołała wyobraźnia starożytnych.
Oto relacja odważnych arabskich nawigatorów. Z relacji tej widzimy, że już wtedy udało się owym Arabom zwiedzić Maderę, Azory i Kanaryjskie Wyspy. Widzimy te ostatnie wyspy zaludnione, i to rasą nieafrykańską. Widzimy również, że miały stosunki z brzegiem Afryki, o czym świadczy tłumacz arabski, o którym wspomina relacja, oraz że mieszkańcy ściśle wystrzegali się przybyszów. Kto chce poznać ściślej urocze te wyspy, niechaj przeczyta ważne dzieło Berthelota Ethnographie et annales de la conquête des îles Canaries par Sabin Berthelot. Ścisły znawca archipelagu, który należy do najciekawszych w świecie, był przez 46 lat konsulem francuskim na Wyspach Kanaryjskich.
JedzenieKuchnia hiszpańska w koloniach jest nieco odmienna od europejskiej. Potrawy, których zwykle podają od siedmiu do ośmiu, ale każdej niewiele, przygotowane są na oliwie. Nie każdemu trafia to do gustu, lecz oliwa jest świeża. Hiszpanie do niej przyzwyczajeni, a obcy podróżnik, zwykle zmęczony, nie bywa wybredny, gdy ma apetyt. Na szczególną wzmiankę z kuchni hiszpańskiej zasługuje tortilla. Jest to omlet z jaj, batatów[155], kartofli i cebuli, ulubiona ogólnie potrawa, rzeczywiście wyśmienita i przygotowywana z wielką umiejętnością.
Wszyscy ci panowie byli nadzwyczaj uprzedzający, nienasyceni co do szczegółów o odbytej trzydziestopięciodniowej żegludze i oddalili się dopiero, gdy p. Wildpret przyszedł nam powiedzieć, że obiad na stole. Ów zaś santakruzczyk przysłał nam jeszcze kilka butelek starej teneryfy oraz pudełko wyśmienitych kanaryjskich cygar, prosząc, byśmy przyjęli te przedmioty, pochodzące z jego własnych plantacji. Kazałem mu podziękować i poprosić, czyby nie zechciał zasiąść z nami do stołu, przy którym rozpoczęła się ożywiona rozmowa podsycana ognistą teneryfą. Jednakże przyszedł przeprosić, że nie może dotrzymywać nam towarzystwa, ponieważ wraca z podróży, jest nadzwyczaj zmęczony, a mimo to następnego dnia wcześnie wyjechać musi do Buenavisty, małego miasteczka leżącego w zachodniej części wyspy. Działo się to w dwunastym roku uczestnictwa Alfy w wyścigach.
Za Loo Rockiem są wprawdzie schodki, ku którym można z trudnością podpłynąć, lecz leżą one prawie za miastem i przybywający ich nie dostrzega. Zmierzaliśmy więc wprost ku brzegowi, o który wprawdzie biły buruny, wdrapujące się na kamyki, lecz na których, jak zauważyłem, lądowały miejscowe łodzie. Formalności okrętowe były załatwione w nadzwyczajny krótki sposób. Dla funchalskiego portu byłem więc niesprawiedliwy; pragnął ułatwić ekspedycji, o ile mógł.
NiebezpieczeństwoNie czekając, siedliśmy do naszej szalupy, biorąc z sobą dwóch Krumanów, by wskazali nam miejsce, gdzie schronili się rozbitki — i mimo ulewnego deszczu, który niebawem spadł, popłynęliśmy. Potem ono tonęło, biali ludzie długo pływali, a silna woda ich odpychała od brzegu; potem jeden znikł, utonął, a reszta dostała się do brzegu. Są tam jeszcze i posłali nas tu, byśmy o tym powiedzieli, bo nie wiedzą, jak wrócić. Wkrótce potem udałem się nazad do zatoki Ambas, pozostawiając paki ekspedycji w faktorii do chwili ukończenia robót na wyspie Mondoleh.
Tymczasem jednakże nadeszła matka, nieszpetna jeszcze Murzynka i stanowczo nie dozwoliła na wyjazd chłopców. — Dwanaście miesięcy — odparłem, dodając, że dam mu to na piśmie, jeżeli zechce. — zawołaliśmy też z Tomczekiem, wchodząc na pokład, i za chwil kilka siedzieliśmy znów naokoło stołu kajut-kompanii, przechodząc przy samowarze wrażenia z podróży. Pawła był naturalnie o połowę krótszy niż droga pod prąd i szybko zbliżaliśmy się nazad ku Monrowii. Zanim jednak powróciliśmy do stolicy rzeczypospolitej, wylądowaliśmy raz jeszcze, a to dla zwiedzenia wioski krajowców plemienia Vbey.
Księżyc rzucał swe blade światło na góry i pola, w których ukryty świerszczyk śpiewał wieczorną swą pieśń. Eukaliptusy i platany, a gdzieniegdzie kształtny cyprys rzucały przed nami rzędy długich cieni, przerywanych bukietami agaw i euphorbii. Żwawo kroczyliśmy ku miastu w towarzystwie panów Wildpretów, ojca i syna. — Mówię i ja jako tako — odparłem — lecz — dodałem, śmiejąc się — byłoby to nawet niepotrzebne. Patrz pan, jak żywą rozmowę prowadzą z panną Luizą towarzysze moi, choć nie znają języka. Bo córka moja, niestety, nie posiada żadnego z północnych języków.
Po wyekspediowaniu listów i przejściu się po mieście, odbyciu właśnie opisanych obserwacji przy regulaminowej pincie i fajce nadeszła dziesiąta, powróciliśmy więc do przystani. Łodzi naszej jednakże nie było; majtkowie moi musieli się pomylić co do przystani. Skorzystaliśmy więc z szalupy portowej, by powrócić na okręt. Szalupa ta należała do straży morskiej, która właśnie miała odbywać zwykłą swą rondę po rejdzie, a widząc nasze zakłopotanie, zaproponowała nam, nie zważając na znaczną liczbę pasażerów, swe usługi.
Ponieważ jednakże spieszyłem do hotelu, a było i tak już późno, musieliśmy się więc tymczasowo pożegnać, pozostawiając plany, powstające z przyczyny spotkania, na dnie następne. Pospieszyłem zaprosić go na okręt na obiad w obawie, by nie przyjął innego zaproszenia. Na szczęście wyraziłem mu nasze ogólne życzenie dość wcześnie, gdyż przyrzekł. Tymczasem zaś siedliśmy do hotelowego śniadania, przy którym podziwiać musiałem gwarliwość Hiszpanów przy stole. Poznałem tu kilku santacruzkich przyjaciół mego towarzysza drogi i wkrótce dzięki niemu miałem już liczne znajomości.
Jest to marokańska miejscowość Agadir, czyli jak nazywają ją Hiszpanie Santa Cruz de Mar Pequena[198], położona mniej więcej w 30° 20′ północnej szerokości. Kiedym następnego dnia wcześnie rano wyszedł na molo, ujrzałem wreszcie zgrabne maszty i syrenę „Łucji”, kołyszącej się lekko na falach zatoki. Wziąłem więc łódź portową i pojechaliśmy ku naszemu okrętowi, by jak najprędzej dowiedzieć się, jak odbył drogę z Orotawy. Około piątej wyjeżdżaliśmy wreszcie do Laguny.
Pozostawiając towarzyszów odpoczywających na jednym z głazów przy strumyku, puściłem się po nim pod górę, przeskakując ze skały na skałę, dopóki odstęp wysoki, z którego nowa spadała kaskada, dalszej nie zagrodził mi drogi. Roślinność pokryła tu szemrzące wody, ściśnięte w ważkiej otchłani skał zielonym sklepieniem, a przyjemny, orzeźwiający chłód razem z półmrokiem panującym dokoła wstrzymał me kroki. Oparty o sahhę Bubisów, stanąłem, by nasycić oko! Taka być musiała ojczyzna rusałek, gdy się kąpały w czystych źródłach wymarzonego raju. Jakżeś urocza w dziewiczym twym połysku, z nieskażonym piętnem boskości na czole.
Guz histologicznie zbudowany jest z komórek o morfologii typowych, prawidłowych komórek Schwanna. Charakterystyczne jest przede wszystkim tworzenie ciałek Verocaya, utworzonych przez komórki ułożone w palisady. Pod względem histopatologicznym można wyróżnić dwa typy nerwiaków. Typ Antoni A charakteryzuje się uporządkowanym układem komórek, najczęściej w sposób palisadowy, natomiast układ komórek w typie Antoni B jest chaotyczny w obrębie bagatośluzowego podścieliska.
Pnie te jednakże nie wznoszą się wprost z ziemi, lecz noszą je powietrzne wysokie korzenie, pomiędzy które spadają inne, wyrastające z pnia i gałęzi. 1862 Liberia zajęła się badaniem swego kraju; wysłano wtedy Beniamina Andersona w głąb do plemienia Mandingów. Opis tej podróży następnie wydany został pod tytułem Narrative of a journey to Musardu, the capital of the Western Mandingoes.
Nie wiem dlaczego, lecz sam byłem posępny tego rana, z żalem opuszczałem stolicę króla Amatifu i mimo woli zakrążyła myśl powrócić tu kiedy na dłużej. Tymczasem zaś wołały nas obowiązki dalej na południe. Śpiew kobiet i chaotyczny zgiełk z placu nie ustawał, natura jednak żądała swych praw i wkrótce sen skleił powieki, kończąc wrażenia ostatniego wieczoru pamiętnych dni u dworu króla Amatifu. Około trzeciej też przybył posłaniec od Amatifu, oznajmiając, że król wychodzi na uroczystość i oczekuje tylko naszego przybycia, by dać znak do rozpoczęcia. Dałem więc znać o tym mym towarzyszom, a gdy się zebrali, ruszyłem prowadzony przez jednego z dworaków ku miejscu, w którym odbyć się miały uroczystości tego dnia.
Wielki gąbkowaty kamień lawy, w którym wyrżnięto żłobek, spoczywa na drewnianej sztaludze, wlana do niego woda przesiąka szybko przez pory i ścieka do podstawianych glinianych naczyń, jakie widzieliśmy już po drodze do Orotawy na głowach wieśniaczek. Woda ta jest czysta i zdrowa, a przy tym zawsze chłodna dzięki glinianemu naczyniu. — To ona odbiła raz podczas burzy — rzekł. — Często widziałem ją kołysaną przez orkany jak olbrzymi kłos.
Na szczęście miejsce zawierające te przedmioty, osobno strzeżone i znajdujące się w najbezpieczniejszej części okrętu, pozostało suche i ani instrumenty, ani naboje nie uległy uszkodzeniu. Podług logu[27] przekonałem się, że chociaż wiatr nie był zbyt wielki, płynęliśmy 7 węzłów[28]. Niestety jednakże wszystko przepowiadać zaczęło zmianę wiatru i wbrew oczekiwaniu nagle około wieczora żagle bić zaczęły o maszty. Prędkość okrętu zmniejszała się znacznie, a z nadejściem nocy, będąc około Cherbourga, nie poruszaliśmy się prawie z miejsca.
Później dopiero dowiedziałem się od Kastora, że ja byłem mimowolną przyczyną metamorfozy. Damżany[318] z anyżówką albowiem znalazły takie upodobanie Jego Królewskiej Mości, że otrzymawszy je, dowiódł swego upodobania en gros[319] i pokrzepił całe ich zawartością swą i swych małżonek spragnione natury podczas ciszy nocnej. Był dlatego nieco roztargniony, o czym świadczył piróg z pióropuszem wsadzony tyłem do czoła, co jednakże spostrzegł minister z chustką i poprawił przy wejściu. P. Bretignére przerwał wreszcie poważne milczenie nader zręczną i piękną przemową, w której przedstawił mnie i mych towarzyszów, jako już znajomy. „Przybyłem — rzekł — znów z Francji i w ostatniej części drogi na okręcie tych cudzoziemców, którzy też teraz towarzyszą mi do Krindżabo, by poznać naszego przyjaciela Amatifu. Cieszę się, widząc Cię tak czerstwym[314] i jakby odmłodzonym; od czasu jak Cię widziałem, lata spłynęły po Twej głowie jak cienie słoneczne, nie wyrządzając jej żadnej szkody.
Leczenie nerwiaków jest wyłącznie operacyjne [1]. Diagnostyka obejmuje w pierwszym rzucie badania obrazowe. Należą do nich przede wszystkim CT i MRI. Zmiany będące nerwiakami lepiej widoczne są w MRI jako struktury dające w miarę mocny sygnał, w postaci obszaru o wyraźnie zaznaczonych, ostrych granicach.
Szczęśliwiec ten podróżował aż poza tajemniczymi dla nas górami Kong. Wdałem się z nim z tego powodu w rozmowę i bogaty Azemia oświadczył gotowość swą wzięcia mnie z sobą, jeżeli tego pragnę. Jak rzadką propozycję musi człowiek czasem odrzucić! Rzekłem mu jednak, by pamiętał o swej obietnicy, że wrócę kiedyś po jej spełnienie. Doszedłem albowiem do przekonania, że stąd prowadzi droga do Timbuktu[330], łatwiejsza może niż droga przez Saharę z północy.
Popłynął on z Sego na dół po rzece, niestety więcej z niej nie wrócił. Później dopiero dowiedziano się od krajowców, że spoza Timbuktu przybyli w owym czasie biali z prądem rzeki, lecz zginęli zdradziecko na wodach Dżoliby[350]. Przeszedłszy kilka wewnętrznych dziedzińców, przed którymi zwykle przy wejściu stoi fetysz drewniany lub kamienny, zastaliśmy w małej komnacie, niby kolumnadzie, litość wzbudzającego następcę.
Jest on powszechnie znany na wyspie i wspominano go nieraz w Santa Cruz pod nazwą ogrodu Machado. Jest to ku morzu pochylona część doliny, pokryta cyprysami, eukaliptusami, palmami, olbrzymimi drzewami pomarańczowymi i kameliowymi. Pomiędzy pniami kołyszą się bujne zielone krzewy niskiej roślinności, a w ich cieniu wytryska ze szczeliny skalnej świeży, bystry strumyk, dążący przez sąsiednie plantacje na dół ku morzu. — Jeżeli czas pozwoli, to i owszem — odparłem, dziękując w duszy Opatrzności za tak dzielnego i doświadczonego towarzysza wycieczki po Teneryfie.
Rzadko jednakże widać pijanych, a do nadużyć nie dochodzi prawie nigdy. Mylnie jednakże przypuszczano by, że podróżnik nie znajdzie tu nie oprócz zabaw i miejsc wesołości. Stolica Teneryfy ma też swe przybytki pracy i nauki, chociaż są to po większej części prywatne pracownie. Taki jest gabinet zmarłego profesora Maffiota, który uprzejmi synowie dozwolili nam zwiedzić i przejrzeć zbiory pracowitego przyrodnika. Mają one głównie znaczenie dla mineralogii i geologii Wysp Kanaryjskich i zajęły nadzwyczaj K.
Każda cząstka wodnych obszarów lśni się i błyszczy w tych stronach, gdzie słońce prostopadle zsyła swe promienie na daszek okrętu, bez którego mieszkańcy „Łucji” już nie mogą przechadzać się swobodnie. Duszne kajuty opuszczone, wszyscy wyszli na pokład i wpatrują się z wysokiej burty galionu w ożywiony ten świat podwodny. Długo nie chciałem opuścić tego ciekawego domku, nieocenionego dla studiów. Czas jednakże mijał, wieczne me hasło „dalej w drogę” kazało powracać do rzeczywistości — konie czekały na górze, podziękowaliśmy więc staremu Manuelowi za grzeczność i przebywszy wąwóz z ogarami, siedliśmy znów do powozu, który nas zawiózł do Laguny.
Przyrzekłem wziąć propozycję jego pod uwagę i dać mu dnia następnego stanowczą odpowiedź, rozpatrzywszy ściślej różne punkty takowej. Tymczasem zaś stanęliśmy na kotwicy w kanale dzielącym wyspę Mondoleh od wschodniego przylądka zatoki i udali się następnie do Victorii, gdzie właśnie poznany kupiec już nas oczekiwał z obiadem, jak na te strony bardzo wystawnym. Żegluga po Kanale Angielskim[24] należy do najnieprzyjemniejszych w świecie. Gęsta mgła i ciągłe „dawanie drogi” (wymijanie) przepływającym okrętom — największe zwykle przyczyny gniewu dla marynarza — prześladują go tu prawie nieustannie. Sławne w historii te wody, oddzielające wesołą Francję od poważnej Anglii, są zawsze ożywione, wskazując liczne maszty, żagle i smugi dymu parowców. Nie można nazwać Kanału burzliwym, fale jego są jednakże częstokroć bardzo niesforne, szczególniej podczas zachodniego wiatru, który już niejeden okręt rozbił o skaliste brzegi Bretanii.
Czterysta lat wieku mający olbrzym rozrósł się do więcej niż 20 stóp obwodu. W pusty, spróchniały pień i gałęzie nowe drzewa wpiły swe korzenie i strzelają w górę, niby na ramionach starej swej matki. Tworzy to oryginalną, zastanawiającą całość. Mimo woli stanąłem pomiędzy grupą drzew, podziwiając wieniec pięknych pielgrzymek dążących do domu. Słynąca z pięknych kobiet Orotawa chciała widocznie dowieść nam tu słuszności swej reputacji, którą zresztą mieliśmy sposobność sprawdzić już wczoraj. Urodzone w blasku kwiecistej przyrody, mieszkanki uroczej doliny, z wielkimi swymi czarnymi oczami, hebanowym włosem i delikatną cerą, wydają się wcieleniem tego piękna, którym szafowała Opatrzność na szczęśliwej tej ziemi.